środa, 14 października 2015

Makijaż dzienny - miejski kamuflaż

 photo av3_zpsqhpfzuba.png
  Na początku podkreślę, że nie jestem dyplomowanym psychologiem, ani nawet żadnym. Cały ten tekst jest oparty na moich prywatnych przemyśleniach i nie jest poparty badaniami.

   "Poniedziałek, wczesna godzina, zbyt wczesna na cokolwiek, tak chciałoby się pospać jeszcze, ale nie... trzeba zrobić makijaż, bo przecież nie zaserwuje światu traumy od samego początku tygodnia w postaci siebie w naturalnym looku, wyjść bez makijażu buahahahaha dobry żart." Myślę, że większość kobiet przeżywa taki "dramat" każdego dnia, ja na pewno. Makijaż został moim codziennym rytuałem, szczerze tak się do niego przyzwyczaiłam, że mój naturalny wygląd zaczął być dla mnie obcy i taki nijaki bezpłciowy , a kiedyś przecież maxem było pomalowanie rzęs, użycie pudru i nawilżająca pomadka.

makijaż


   W obecnym świecie pełnym "ideałów" spoglądających z okładek magazynów i internetu, kobieta naturalna na ulicy czuję się jak trędowata. Oczywiście trafiają się okazy super-uber-mega piękne, które samym swoim bytem powalają na kolana bez tuningu lub takie, które mimo wszystko mają wysoką samo ocenę (jednym i drugim zazdroszczę). Dla tych, które mają mniej szczęścia zostaje makijaż i obciskająca bielizna. Więc łapiemy za pędzle, kosmetyki i zaczynamy zakrywać nasze kompleksy. Powiększamy, pomniejszamy, zmieniamy rysy twarzy i tak wymuskane wychodzimy na miasto. Nasz kamuflaż działa idealnie. Ludzie widzą ładną, pewną siebie laskę, a tak na prawdę pod warstwą pacykadeł siedzi ukryty strach przed tym co możemy zobaczyć w lustrze wieczorem.

   Tylko dlaczego przejmujemy się czymś co wiemy, że jest częściowo tworem programów komputerowych? Powód jest prosty: to jest to co chcą mieć mężczyźni. Nie wnikając  już w to, że oni w większości mają duuuuuuużo dalej do ideału to oni kształtują babskie poczucie piękna. I niestety mają tendencje do wycierania podłogi naszą pewnością siebie. Nie zawsze jest to specjalnie wymierzone w nas, dość często robią to nie świadomie (choć i zdarzają się okazy, które dołują dziewczynę po to, żeby tylko uważała go za jedynego łaskawcę który na nią spojrzy). Nie zdają sobie sprawy, że teksty typu : "kochanie kupuję playboya, bo lubię czasem popatrzeć na coś ładnego", "łoooo, ale masz dużo pryszczy" czy "popatrz jaka fajna laska idzie też powinnaś się tak ubrać" potrafią zakłuć i to mocno, bo jednak każda chce być ta wyjątkową - najpiękniejszą, a nie robić się na kopie jakiejś randomowej panienki z ulicy (do tego jeszcze totalnego bezguścia). I nie byłoby z tego takiej tragedii, gdyby jeden z drugim oprócz komentowania co jest źle, dał do zrozumienia kobiecie, że to jednak ona jest jego boginią w makijażu czy bez, ale takie przypadki zdarzają się tak często jak krwawe zaćmienie księżyca. Zostaje nam więc nic innego tylko albo olać facetów lub prostsza wersja umalować się, ale nie dla nich tylko dla siebie.

   Czyli makijaż jest zły, bo zakrywa nasze jestestwo czy dobry, bo wzmacnia poczucie naszej wartości?
   Wszystko zależy od podejścia. Trzeba go traktować tylko jako kamuflaż, który maskuje nasze słabości i chroni nas przed światem podczas "codziennej akcji", czerpać z niego siłę i seksapil, a nie stać się jego niewolnikiem do czego sama chcę dążyć. A wieczorem po akcji zmyć go i cieszyć się sobą, na pewno skóra nam za to podziękuje.
                                                                           Nie przejmujmy się kobiety tak bardzo
                                                                                                                                             A.
                           

 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz